Artykuły

Jak radzić sobie z lękiem i zamartwianiem? Część I

Mózg ludzki zużywa około 20% energii, a stanowi zaledwie 2% całkowitej masy naszego ciała i niemal w pełni zawiaduje całym systemem psychofizycznym.  Jednym z podstawowych sterowników jakie wykorzystuje są emocje, które mają bardzo silny zasięg oddziaływań. Potrafią w pełni zdezaktywować system albo zmusić go do niewiarygodnie dużego wysiłku. Jedną z aplikacji, która najbardziej obciążają nasz miękki dysk jest LĘK. To forma stuningowanego strachu. Za sprawą wbudowania irracjonalnych wspomnień, przy nieobecności bezpośredniego zagrożenia oraz poprzez wzmocnienie siły oddziaływania LĘK uaktywnia jedną z ważniejszych funkcjonalności na dysku o nazwie A co jeśli….

Obawa ma nas chronić przed zagrożeniem, a LĘK robi to z kilkukrotnie zwiększoną mocą nadwyrężając system, ogranicza jego działanie, a w pewnym momencie go uszkadza. Proces, który do tego prowadzi uruchamia się na skutek analizy:

przeszłych wydarzeń, które utrwaliły się w pamięci, być może w postaci infograficznej to mnie o mało nie zabiło, strach pomyśleć co jeszcze mogło się stać…
prawdopodobieństwa obecnych zdarzeń on myśli o mnie, że jestem głupkiem, w dodatku brzydkim,
potencjalnych zdarzeń, przecież ja tego nie przeżyję, jak to się stanie moje serce nie wytrzyma, jak jeszcze raz tak silnie mnie nakłuje to mogę dostać zawału, a jak zemdleję to wyjdę na wariata, nie mówiąc już o tym, że się będę wcześniej jąkał.

Lęk wpływa na nasze samopoczucie uruchamiając wiele linków do różnych funkcji:

ciała: przyspieszony oddech, bicie serca, mrowienie kończyn, potliwość, i in.;
emocji: wzmożony spokój, zdenerwowanie, zawstydzenie, rozdrażnienie;
procesów myślowych w których pojawia się wiele scenariuszy, najczęściej katastroficznych.
Intencje naszego systemu operacyjnego są całkiem dobre, chce nas uchronić przed niebezpieczeństwem. Splot różnych doświadczeń sprawia, że nadmiernie się mobilizuje, ponieważ:
– w przeszłości doświadczył nadmiernych stresów i napięć;
– bardzo szybko się wzbudza do poziomu na którym trudno go wyhamować – awaria, wszyscy na ratunek;
– ma nadmierny poziom wrażliwości na pewne sygnały – to mi się z czymś kojarzy;
– posiada dodatkowe funkcje, które podtrzymają jego wzmożone działanie to się naprawdę może jeszcze raz wydarzyć; 

wzbudzał się dotychczas wielokrotnie i ma skróconą, przyspieszoną, a czasem automatyczną ścieżkę reagowania.

Traktuje różne sygnały, które nie mają bezpośredniego oddziaływania tak, jakby one rozgrywały się naprawdę i mobilizuje szereg zasobów. Jeśli dzieje się to jednorazowo, czy nawet kilkukrotnie  to nic złego się nie stanie. Gorzej, jeśli codziennie lub po kilka razy dziennie system aplikuje nam dużą dawkę adrenaliny i kortyzolu. Na początku mechanizm ten działa jak należy, dochodzi do pobudzenia, po jakimś czasie się wycisza. Niestety w pewnym momencie jeśli właściciel procesora zaczyna przetwarzać zbyt dużo danych chcąc wyeliminować błąd to tworzy kolejny problem prowadzący do przeciążenia tak zwanymi ruminacjami. Uruchamiają coraz więcej emocji, a te emocje coraz więcej procesów myślowych – sprzężenie zwrotne dodatnie – które w pewnym momencie prowadzi do zmian psychicznych i fizjologicznych.

Te różne myśli mają swój początek, który warto zidentyfikować, aby w porę wyłączyć zbędny alert:
– „A co jeśli to się wydarzy …”
– „Oby tylko nie powtórzyło się to co wtedy…”
– „Gdybym tylko wiedział jak to jest…”
– „Oni bez wątpienia…”
– „Przecież jak tego nie zrobię, to ….”
– „Jakbym się wtedy za to wziął,to teraz…”
– „Na pewno tego nie wytrzymam…”
– „Czuje, że musi się coś stać…”

Takie początki świadczą o kilku sprawach: nieprzepracowanych emocjach, braku umiejętności radzenia sobie z wydarzeniami, ograniczonymi umiejętnościami zarządzania emocjami, nadprodukcją interpretacji, ale przede wszystkim brakiem wiedzy na temat działania emocji, które wcześniej czy później się wychłodzą jeśli nie będziemy otwierać kolejnych zakładek, zmuszając system do wytężonej pracy. Emocje zmieniają się spontanicznie, w czasie przekierowania uwagi, rozmowy, działania, zignorowania myśli, które je wzbudzają.

W życiu każdego przydarza się coś niepomyślnego. Nawet korzystne jest, abyśmy trochę obawy uruchomili, bo to nas pobudzi do myślenia. Co zrobić, żeby dobrze wypaść na egzaminie? Jak się zachowam na drodze jak będzie ślisko? Jak będzie wyglądało życie jeśli mi coś zdiagnozują? Co się stanie jeśli stracę pracę? Czy on mnie nie zostawi? Gorzej jeśli pod wpływem tych myśli pojawią się silne emocje , którym zaczynamy wierzyć. To powoduje, że odpowiedziom na poprzedzające pytania również zaczynamy ufać. Ufamy, że dyktują coś ważnego, bo przecież im więcej emocji w ustach ludzi tym są one większe, tym bardziej trzeba by było ich słuchać. Tak jak krzyku rodzica w przeszłości, pouczania nauczycielki, przewodnika w świątyni, który groził karą, polityka na mównicy, który przerażał zagrożeniem jakie niesie z sobą popieranie innych. Kultura strachu w jakiej jesteśmy wychowaniu jest narzędziem sterowania:
– społeczeństwami: oni czynią źle i stanie się tragedia, będziesz nas popierał to cię obronimy,
– edukacją: dostaniesz złe oceny to nie zdasz i będziesz w przyszłości nikim,
– popkulturą: będziesz źle się ubierał to cię wyśmieją, nie będziesz miał kasy nie będą cię szanować,
– wyglądem: będziesz źle wyglądać nie znajdziesz partnera,
– relacjami: źle coś powiesz, to cię wyśmieją, źle zachowasz – odrzucą,
– konsumpcją: jak to od nas kupisz, to będziesz najzdrowszy, najszczęśliwszy, a inni będą ci najbardziej zazdrościć, a jeśli nie skorzystasz nie będziesz trendi.

Lęk jako samospełniająca się przepowiednia. Reakcja lękowa na wystąpienia publiczne polega na tym, że reagujemy nadmierną interpretacją możliwych zdarzeń, albo nadajemy im dodatkowe znaczenia (będą krytykować, śmiać się, oceniać, wytykać palcami, plotkować o mnie). Tego typu reakcja rozwinęła się w przeszłości, kiedy inni oceniali i wyśmiewali, kiedy coś nie poszło, kiedy nie otrzymaliśmy odpowiedniego wsparcia. Tego typu lęk często prowadzi do obciążenia procesów poznawczych powodując trudność w zebraniu myśli, jąkanie, przestoje w wypowiedzi, część materiału ucieka z pamięci. (W ten sposób ziszcza się proroctwo). Z dużym prawdopodobieństwem wywoła to ocenę wśród obserwatorów, w wielu na pewno współczucie. W autorze, który dokona ponownej krytycznej autoewaluacji wzmocni poczucie porażki, nasilając lęk przed kolejnym wystąpieniem.

Mechanizm nasilania i rozprzestrzeniania się obaw.
Nadmierna obawa wywołana przestrachem, jeśli za długo trwa, albo była zbyt intensywna prowadzi do uwrażliwienia i zwiększa predyspozycje do reagowania lękiem w kolejnych neutralnych sytuacjach. Na przykład: osoba, która doświadczyła utraty kogoś ważnego z powodu choroby, albo sama borykała się z problemami zdrowotnymi i ktoś nadmiernie niepokoił się o jej zdrowie, może  zacząć się obawiać o własne zdrowie tworząc różne scenariusze choroby. Uzasadnienie takiego zachowania powiązane jest potrzebą przygotowania się na nadejście niebezpieczeństwa. Układ nerwowy w ten sposób doświadcza stałej stymulacji awersyjnymi bodźcami (automatycznymi myślami wzbudzającymi niepokój). W czasie wyobrażeń czarnych scenariuszy, które poruszają odpowiednie szlaki neuronalne, torują się ścieżki do specyficznego sposobu reagowania. Na skutek większej aktywności neuronów w tym obszarze zostanie wywołana większa emisja neurotransmiterów oraz rozwinie się większa ilość połączeń neuronalnych.  Jeśli taka reakcje zostanie utorowana, to pojawi się zwiększona dyspozycja do reakcji lękiem w innych obszarach, które będą powiązane ze zdrowiem lub z innymi rodzajami zagrożeń. Jako typowy przykład można przyjąć zwiększoną samoobserwację, polegającą na monitorowaniu sygnałów płynących z naszego ciała (coś mnie boli, kłuje, to może to serce, gorzej się czuję to może już gorączka, a gorączka to może wirus albo infekcja, muszę to sprawdzić, zbadać). Jeśli spowoduje to kolejne katastroficzne myśli, to zostanie wzmocniony pierwotny mechanizm powiązany z lękiem o zdrowie fizyczne. Lęki mogą się rozprzestrzenić na relacje. Osoby z grona koleżeńskiego nie rozumiejące mechanizmów psychologicznych po jakimś czasie zareagują frustracją. Może to wpłynąć również na osłabienie lub wycofanie się z relacji. Osoba w napięciu potrzebuje więcej wsparcia, domagając się go w większej ilości będzie prowadzić do podnoszenia napięcia interpersonalnego. Wycofanie drugiej osoby pozbawi ją wsparcia, prowadząc do kolejnego zamartwiania się samotnością, odrzuceniem.  Mechanizm wzbudzania lęku utorowanym szlakiem katastroficznym włączył się poszukując kolejnych czarnych scenariuszy rozpadu relacji, budując podwaliny do lęku społecznego. Znaczenie w tym kontekście może mieć również brak poczucia wpływu często powiązany z mechanizmem lękowym. Jeśli kołem zamachowym lęku o zdrowie było poczucie braku wpływu na stan somatyczny, które pojawiło się po utracie bliskiej osoby w związku z chorobą, to z dużym prawdopodobieństwem brak poczucia wpływu na utratę kolejnej relacji będzie uruchamiał i wzmacniał dodatkowy obszar lęku.

Dlaczego nie potrafimy sobie radzić z lękami i zamartwianiem?

Nie nabyliśmy umiejętności zarządzania naszym oprogramowaniem. Nikt nie miał świadomości, aby uczyć nas tego w dzieciństwie, w rodzinie, w szkole, a jeśli miał, to być może nie wiedział jak. Z dużym prawdopodobieństwem dorośli z naszego dziecięcego otoczenia sami mieli z tym trudności. Mogli mieć wiele szkodliwych przekonań i przesądów na temat snów, myśli, poszukiwania wróżb, znaków (w czasie niepokoju i niepewności), szukania znaczenia w snach: coś złego mi się śniło więc coś się stanie, w pewnym momencie coś się działo i skłaniało to do wyciągania nieuzasadnianych wniosków o przyczynowości, szukania odpuszczenia poczucia winy i łagodzenia lęków w świątyniach (ponieważ nie znali mechanizmów, które je podtrzymują), obciążania emocjami innych (kiedy nie umieli samodzielnie sobie poradzić Przez ciebie mama źle się czuje, Czy ty musisz mnie złościć? , szukania irracjonalnych wyjaśnień  Mam złe przeczucia (czyt. nieprzyjemne emocje mi zalegają).

Dorośli wzbudzali w nas, dzieciach strach w przypadku emocji z którymi sobie nie radzili będziesz niegrzeczny przyjdzie dziad i cie zabierze,

-odreagowywali złością lęk (ojcowie, którym trudno było się przyznać do bezradności), odreagowywali stres kłótniami, alkoholem, pokazując jak NIE radzić sobie z napięciem,

– karali fizycznie, obrażali się, nie odzywali dyscyplinując za przewinienia dziecięce (bierna agresja), nie potrafili nam lub sobie nawzajem okazywać uczuć,

– nie rozumieli dziecięcych motywacji, mówili nam co powinniśmy, a czego nie, wmawiając nam stany umysłu, których na pewno nie posiadaliśmy zrobiłeś to celowo, jesteś złośliwy,

– odbierali prawo do emocji nie złość się, nie odzywaj w ten sposób do starszego, tak nie wypada, tego się nie robi, dzieci i ryby głosu nie mają , nie dając w zamian alternatywy,

– nie przestrzegali naszej autonomii, byli nadopiekuńczy, mówiąc tego nie wolno, w tym wieku na to za wcześnie, nie wyjaśniając dlaczego, kierując się własnymi przekonaniami. a nie predyspozycjami dziecka,

– krytykowali i mówili co jest lepsze, zamiast pytać o zdanie i uruchamiać refleksyjność dziecięcą, pozwalać na samodzielne wyciąganie wniosków z popełnianych błędów, złościli się za nasze nieudane próby,

– nie wspierali w czasie bullyingu, kiedy prześladowali nas koledzy za to, że jesteśmy inni,

– oceniali nasze predyspozycje intelektualne, łącząc je z programem nauczania albo nasze zachowanie z intelektem jak tego nie wiesz to jesteś niemądry, każdy głupi to wie, nie nauczyłeś się to znaczy, że jesteś leniwy, mało zdolny, nie rozdzielali tego, że nasze predyspozycje do nauki i przedmiotów są inne niż naszego kolegi zmuszając i zniechęcając, wiedzieli lepiej, jakie należy wyciągnąć wnioski z lektury, jaka jest właściwa jej interpretacja,

– oceniali jak wyglądamy, jak się zachowujemy, jak myślimy, zmuszając nas tym samym do myślenia kategoriami innych, bez podążania za własnymi potrzebami przy wykorzystaniu własnych emocji i intuicji, nie dopytywali o nasze chęci, dążenia, pomysły,

– narzucali normy, zasady i powinności nie tłumacząc dlaczego, po co, wyjaśniali no bo tak, tak się nie robi, tak jest lepiej, musisz się słuchać, nie płyń pod prąd, co ludzie powiedzą,

– nie oddzielali własnych frustracji i lęków od nas dzisiaj mnie bardziej denerwujesz, nie mogę dziś z tobą wytrzymać, nie możesz tego zrobić, bo babcia będzie się o ciebie martwić, nie identyfikowali własnego rozdrażnienia i szukali jego wyjaśnień w nas, przez swoje obawy byli nadopiekuńczy i nie pozwalali na wyzwania i swobodny rozwój,

– wiedzieli lepiej jacy jesteśmy leniwi, nieśmiali, powolni, mało bystrzy, krnąbrni, kłótliwi,

– porównywali i mówili kto jest lepszy, pytali czemu przyniosłeś czwórkę ze szkoły, a nie szóstkę tak jak kolega, mieli własny plan na nasze życie, chcieli, abyśmy spełniali ich marzenia na nasz temat,

– nie rozumieli, że nasze rozdrażnienie może wynikać z lęku i smutku, ale swoje przekierowywali na nas, nie wiedząc, że będziemy się czuć niepotrzebnie winni za ich uczucia,

– nie rozumieli, że ich kłótnie wzbudzały nasz niepokój, a później gorsze samopoczucie i bóle brzucha, nie rozumieli, że skoro podnoszą na nas głos, to my w podobny sposób będziemy sobie radzić, jak nas zezłoszczą,

– nie identyfikowali związku sytuacji traumatycznych (rozstania, zagrożenia życia) z  wpływem na naszą większą wrażliwość, podatność; kłamali licząc, że się nie domyślimy,

– wysyłali ambiwalentne przekazy, z którymi musieliśmy samo sobie radzić, kazali siebie szanować, ale nie wiedzieli jak szanować nas, pokazywali jak się kłócą wzbudzając w nas lęk i każąc nam tłumić uczucia, nie pozwalali na kłócenie się z nimi, przychodzili wstawieni nieadekwatnie pokazując coś czego musieliśmy się wstydzić, ukrywać przed innymi, budowali podwójne standardy, nie pozwalali nam na złość, a sami się złościli, mówili, że alkohol jest zły, a sami pili, nie wolno się bić, a to robili,

– przeciążali nadmierną odpowiedzialnością na którą nie byliśmy przygotowani, musieliśmy się nadmiernie martwić o rodziców, rodzeństwo.